Wpadki na sesjach fotograficznych – czyli kiedy tracisz głowę i czas

Jako fotograf, który od lat działa zarówno na polu sesji analogowych, jak i cyfrowych, zdarzyło mi się doświadczyć wielu ciekawych – i nie zawsze przyjemnych – przygód. Każda sesja to nowe wyzwanie, ale nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.

Przygotowując się na każdą ewentualność, nie mogę uniknąć ludzkich błędów, problemów technicznych i nieprzewidzianych sytuacji, które potrafią wywrócić nawet najlepiej zaplanowaną sesję do góry nogami. Oto kilka wpadek, które zapadły mi w pamięć i co z nich wyniosłem.

Zapomniane karty pamięci – jak jeden mały element może popsuć dzień

To chyba najbardziej banalny, a zarazem najgłupszy błąd, jaki można popełnić. Kiedyś myślałem, że nigdy mi się to nie zdarzy, aż pewnego dnia, podczas plenerowej sesji, która odbywała się jakieś 100 kilometrów od domu, zorientowałem się, że… nie zabrałem kart pamięci. Był to moment, w którym miałem ochotę zapytać sam siebie: Jak mogłem o tym zapomnieć? To jedna z tych chwil, gdy czujesz, że wszystko się wali, a stres rośnie z każdą minutą.

Na szczęście udało się znaleźć pobliski sklep RTV, w którym mieli karty, więc sesja została uratowana, ale nauczyło mnie to jednego – zawsze przed wyjazdem muszę sprawdzić, czy wszystko jest na miejscu. Teraz, zanim ruszę na zdjęcia, dzień wcześniej dokładnie przygotowuję torbę, formatuję karty pamięci i upewniam się, że wszystko, co potrzebne, jest w środku. Więcej takich przygód nie chcę przeżywać!

Akumulatory w ładowarce – roztargnienie w najlepszym wydaniu

Kolejna sytuacja, która mogła mnie kosztować sporo nerwów. Wyobraźcie sobie – jestem już na miejscu, aparat gotowy do działania, a tu nagle przypominam sobie, że akumulatory… zostały w ładowarce w domu. Wydawało mi się, że wszystko było przygotowane, ale jednak zapomniałem o jednym z najważniejszych elementów!

Na szczęście tym razem sesja była blisko biura, więc szybko wróciłem po baterie i wszystko się udało, ale stresu nie brakowało. Od tamtej pory zawsze mam zapasowe akumulatory w torbie, nawet jeśli wydaje mi się, że wszystkie są naładowane i gotowe do użycia.

Awaria aparatu na wyjeździe – kiedy technika zawodzi

Raz, podczas wyjazdowego reportażu, spotkała mnie poważna awaria. Fotografowałem na analogowym Nikonie, który w pewnym momencie po prostu odmówił współpracy. Była to sytuacja, której zupełnie się nie spodziewałem, bo aparat nigdy wcześniej mnie nie zawiódł.

Na szczęście, przed awarią udało mi się zrobić kilka rolek filmu, które wystarczyły do ukończenia zlecenia (i opublikowania zdjęć w lokalnej prasie), ale to doświadczenie uświadomiło mi, jak ważne jest posiadanie zapasowego sprzętu. Od tamtej pory staram się mieć zawsze przy sobie drugi aparat – tak na wszelki wypadek.

Upadek lampy – bolesna lekcja ostrożności

Podczas jednej z plenerowych sesji, potrąciłem kabel od lampy błyskowej, co skończyło się przewróceniem statywu i… uszkodzeniem lampy. Niestety, nie było zapasowego sprzętu, a brak tej jednej lampy sprawił, że nie byliśmy w stanie dokończyć sesji.

Musieliśmy przełożyć ją na inny dzień, co wiązało się z dodatkowymi kosztami i stresem. To była jedna z tych wpadek, które bolą podwójnie – finansowo i czasowo. Teraz dokładniej sprawdzam sprzęt i staram się unikać takich sytuacji, ale wiadomo – człowiek uczy się na błędach.

Modelka bez kreacji – zabawna, ale problematyczna sytuacja

Jedna z bardziej humorystycznych sytuacji, która mogła zakończyć się klapą, miała miejsce, gdy modelka na sesję przyniosła nie tę torbę, co trzeba. Zamiast ubrań, które były zaplanowane na zdjęcia, miała ze sobą rzeczy kompletnie niepasujące do koncepcji.

Cała ekipa miała niezły ubaw, bo sytuacja była komiczna, ale z drugiej strony – musieliśmy zmienić całą koncepcję sesji na miejscu. Na szczęście udało się to zrobić, ale było to dla mnie lekcją, że warto podwójnie sprawdzić i skontaktować się przed sesją, aby upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu.

Czasem trzeba odpuścić

Te wszystkie wpadki nauczyły mnie, że nie zawsze mamy nad wszystkim pełną kontrolę. Ważne jest, żeby z dystansem podchodzić do takich sytuacji i nie stresować się nadmiernie, jeśli coś pójdzie nie tak. Najważniejsze to umieć szybko przystosować się do nowej sytuacji i znaleźć alternatywne rozwiązania.

Obecnie staram się być lepiej przygotowany, tworzę listy sprzętu, który mam zabrać na sesje, i dbam o to, by mieć zapasowe karty, akumulatory, a nawet lampy. Ale mimo tego, od czasu do czasu coś zawsze się zdarzy. Najważniejsze, żeby potrafić się z tego śmiać i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Moje rady dla innych fotografów:

  • Lista kontrolna przed każdą sesją – zawsze sprawdzaj, czy masz wszystkie niezbędne elementy, od kart pamięci, przez akumulatory, po statywy i lampy.
  • Zapasowy sprzęt – jeśli to możliwe, miej zapasowy aparat, lampy i inne akcesoria. Nigdy nie wiesz, kiedy coś się zepsuje.
  • Bądź elastyczny – sesje nie zawsze idą zgodnie z planem. Zdarzają się wpadki, modelka może zapomnieć stroju, a technika zawieść. Ważne jest, aby umieć dostosować się do sytuacji.
  • Nie stresuj się na zapas – nie wszystko da się przewidzieć, a wpadki to część życia każdego fotografa. Najważniejsze to podejść do nich z dystansem.

Jak widzicie, sesje fotograficzne to nie tylko piękne zdjęcia i kreatywna praca, ale również wyzwania, którym czasem trzeba stawić czoła. Często mówię sobie: „To nie ostatnia sesja, z każdej można wyciągnąć lekcję na przyszłość”. I tego trzymam się do dziś.